Browsing Category

Kuchnia

Kuchnia Tajwańska w Mr.Lee [zamknięte]

Urlop z całą pewnością sprzyja kulinarnym wojażom, a niewątpliwie wizyta w Krakowie jest dobrym powodem do odkrywania nowych smaków. Razem ze znajomymi po raz pierwszy odwiedziliśmy restauracje tajwańską Mr.Lee – jak się okazuje jest ona również pierwszym takim miejscem w Polsce. Sama restauracja znajduje się na ulicy Karmelickiej 7.

Pora obiadowa w pełni, więc dwa dania były wyborem nieodzownym. Jako pierwsze – zupa krem z owoców morza [8 PLN]. W moim odczuciu bardzo smaczna i sycąca. Poza krewetkami zawierała małże, kalmara i nie wiem co jeszcze, ponieważ nie znam się aż tak na owocach morza. Danie zostało podane szybko, zjadłem tak, aby przejść po zupie od razu do dania głównego. Moim wyborem była wołowina w czarnym pieprzu, podana została w warzywach (papryka, marchewka, sałata, cebula dymka), a jako dodatek do niej dostałem porcję ryżu i ogórki konserwowe przygotowane na pikantno [24 PLN]. Według mnie wołowina została przyrządzana wyśmienicie, odpowiednio doprawiona, wprowadziła mnie niemal w stan euforii. Całość bardzo dobrze się komponowała ze sobą i stanowiła niezwykle syty posiłek.

Przy innej okazji próbowałem jeszcze zupy won ton [8 PLN] – smaczna, aczkolwiek nie przyćmiła mi zupy z owoców morza. Drugim daniem jakie wtedy skosztowałem był kurczak Kung Bao na ostro [22 PLN]. Jeśli czyjeś kubki smakowe wychwalają kurczaka ponad wołowinę, a przy tym lubują się w ostrzejszych smakach to sądzę, że kurczak Kung Bao byłby odpowiednim zamiennikiem do wcześniej wybranej przeze mnie ostrej wołowiny. Kurczak podany był w podobnej kompozycji z tą różnicą, że zawierał jeszcze orzeszki ziemne. Smaczny, syty … Co tu dużo mówić, wyśmienity ;)

Obsługę w restauracji zaliczyłbym również jako plus – dla mnie zasługuje na dużą pochwałę. Restaurację polecam każdemu, kto lubi orientalne smaki. Ja sam następnym razem chętnie bym się wybrał na jakże popularny Hot Pot … ;)

Mmm, this IS a tasty Kahuna Burger

Tychy doczekały się swojej pierwszej burgerowni – jakże mógłbym z tej okazji nie odwiedzić tego miasta ;) Kahuna Burger, bo o tym lokalu mowa, znajduje się na ulicy Nałkowskiej 6A. Zainteresowanie burgerami w Tychach w dniu otwarcia było tak duże, że mięso przeznaczone na 2 dni skończyło się jeszcze przed końcem pierwszego dnia. Do lokalu wybrałem się z moim kumplem ze studiów dzień po otwarciu, a w związku z incydentem wynikłego z braku mięsa, ceny zestawów były tańsze o 2 zł w ramach rekompensaty.

Jak wygląda wybór burgerów w lokalu? Na razie do naszej „dyspozycji” oddane zostało 5 pozycji, aczkolwiek z czasem ma być ich więcej – na start myślę że wystarczy. Dwie bułki do wyboru – jasna i ciemna, obie z ziarnami. Jestem fanem twórczości Tarantino, więc nie mogłem sobie odmówić zamówienia Kahuna Burgera. Składniki jakie możemy tam znaleźć to 200g wołowiny, ser mimolette, sałata, grilowany ananas i czerwona cebula. Do tego możemy dobrać frytki bądź sałatkę oraz dwa sosy z listy. Poza standardowymi, czyli ketchup, musztarda i bbq, najbardziej zainteresowały mnie chillimayo, kahuna oraz czosnkowy z miętą [mój faworyt]. Całość kompozycji dla mnie jak najbardziej na plus – mięso dobre, dodatki odpowiednio dobrane, a bułka smaczna [mogłaby być jedynie bardziej przypieczona, bo była miękka a nie chrupka]. Jedyne, co najbardziej mnie zawiodło to frytki, ponieważ wydawały mi się trochę „tłuste” – może moje „widzimisie”, ale łatwo można to poprawić.

Ogólnie całość ocenił bym na szkolne 4+ – dobry start, czekam na kolejne pozycję z menu i to, jak burgery będą smakować chociażby za pół roku. Ktoś chętny wybrać się tam jeszcze raz i ocenić poza mną ? :)

„Bistr Ci u nas pod dostatkiem” – Kofeina Bistro

„Bistr Ci u nas pod dostatkiem” – tak zawsze myślałem widząc nowo powstające bary z dodatkiem makaronizującego „bistro” w nazwie. Wśród takich miejsc usłyszałem o ciekawej nowości, w samym centrum Katowic. Chodzi mi o Kofeina bistro, które to znajduje się przy ulicy 3-go Maja zaraz niedaleko Galerii Katowice. W odróżnieniu od innych tego typu miejscówek, bistro to zaskoczyło mnie dość wykwintnym menu. Dań typu schabowy, mielony, rolada itp. nie widziałem, co uznam za duży plus.

Wybór mój padł na polędwiczki ze spaghetti w pieczarkowym sosie w akompaniamencie boczku i sera pleśniowego [typu lazur]. Szczerze – to, co dostałem urzekło moje podniebienie. Polędwiczki zostały odpowiednio przyrządzone, chrupiący boczek i lekko roztopiony ser pleśniowy znakomicie nadawały się jako dodatek do potrawy. Spaghetti z sosem pieczarkowym również bardzo dobrze smakowało, a sam makaron był wg mnie ugotowany idealnie. Posiłek kosztował mnie tam 20 zł, co uważam za bardzo dobrą cenę przy tak wysokiej jakości dania.

Jedzenie w Kofeina Bistro jest wysokiej jakości i to jest pewne. Jeśli tylko wyjdziecie po pracy z zamiarem zjedzenia dobrego obiadu – to miejsce jest dla Was przeznaczone. Ja sam trafię tam pewnie jeszcze nie jeden raz ;)

Leniwe popołudnie – Antler Poutine&Burger

Niedziela, leniwe popołudnie w Krakowie. Razem ze znajomymi po spacerze zdecydowaliśmy się odwiedzić jedną z burgerowni, mieszczących się w okolicy Rynku. Antler Poutine&Burger – nazwa zaświtała nam w głowie jako pierwsza i tam też się wybraliśmy. Sama burgerownia znajduje się na ulicy Gołębiej 10. Knajpka jako główne dania serwuje burgery i poutine. O ile każdy wie jak wygląda burger, tak nie miałem pojęcia co to jest poutine. Jest to kanadyjska przekąska, składająca się z frytek, sera (głównie typu cheddar) i sosu pieczeniowego. Podjadłem koledze – smaczne i syte. Następnym razem zamówię do burgera.

Na mój posiłek wybrałem Osoyoos Burgera. Jako główny bohater: grillowana pierś z kurczaka, bohaterowie poboczni: kozi ser, sos bazyliowo-cytrynowy, suszone pomidory, rukola i sałata. Całość zamknięta w dużej, wypiekanej na zamówienie bułce. Jak wypadło to smakowo ? Kura mogłaby być trochę bardziej przyprawiona jak dla mnie – była za to delikatna i razem z sosem bazyliowo-cytrynowym całkiem ładnie się komponowała. Reszta składników uzupełniała smakowo całość, ale jak już mówiłem – brakowało mi trochę większej wyrazistości w smaku i trochę pieprzu poprawiło by ogólne odczucie. Opcji drobiowej wg szkolnej oceny dałbym 4+. Czy wrócę w kanadyjskie progi? Myślę, że tak. Tym razem, aby spróbować burgera z wołowiną (która podobno była lepiej doprawiona niż kurczak!).

Babskim okiem – The Jack Kalisz

Gościnnie Ania z Kalisza! :)

Babskim okiem.

Będąc ostatnim razem w moim rodzinnym mieście podpatrzyłam spośród wielu knajpek na rynku pewną nowość. The Jack Kalisz – Whiskey in the Jar, Rock & Roll, Steak House. Południe Polski przyzwyczaiło mnie do wszelkiej mnogości burgerowni, zatem ciężko było nie wstąpić i nie sprawdzić produktu rodzimych stron. W końcu, po przymusowym zaciągnięciu koleżanki (pozdro, Marta!) znalazłam się w lokalu. Jedną z pierwszych rzeczy, która rzuca się w oczy jest wystrój. Stoły i kanapy jak z amerykańskich barów, winyle na ścianach i rock n’ roll w tle. Dla mnie, zakochanej w muzyce Elvisa, była to niezwykle miła niespodzianka.
Ale pora przejść do jedzenia. Główne pozycje menu zajmują burgery, sałatki, dania z grilla i steki. Dodatkowo menu obfitowało w wiele pozycji alkoholowych, w tym ujęte w nazwie restauracji, whiskey. Mój obiadowy wybór padł na Jack Classic Burger, czyli siekany stek wołowy (gramatura niepodana, ale najprawdopodobniej 150 g), pomidor, cebula, sałata lodowa, ogórek konserwowy i sos koktajlowy, a to wszystko w dużej, pszennej bułce z sezamem. Dodatkowo przywitały mnie frytki w fikuśnym, metalowym kubełku. Mięso było bardzo dobrze przyprawione, a całość burgera wzorowo komponowała się smakowo. Bułka jednakże nie była dopasowana do rozmiaru mięsa i dodatków, przez co ciężko było utrzymać całość w ryzach. Brakowało mi także dodatkowych sosów. Mankamenty te można jednakże uznać za pierdoły i czepianie się upierdliwej baby. Miłą odmianą były także frytki, zostały one dodatkowo doprawione mieszanką przypraw.

Ogólnie oceniam moją wizytę w kaliskim przybytku burgerów bardzo pozytywnie. I zachęcam wszystkich chętnych, odwiedzających Kalisz czy to po drodze, czy celowo, na wstąpienie do The Jack. Właścicielom zaś życzę wytrwałości, gdyż wiem jak ciężko jest nowym restauracjom w moim ukochanym mieście. Polecam!

P.S.: Przystojni panowie na barze zawsze na propsie!

Gościnnie w Łodzi – Byk Burger Grill&Restaurante

Czas na gościnną recenzję od Marka!

Przy okazji wizyty w Łodzi odwiedziłem kolejną burgerownie. I muszę przyznać można śmiało polecić. Byk Burger Grill&Restaurante już na wstępnie dobrze wróży dzięki dobrze wyciszonemu od szumu ulicy wnętrzu, które jest bardzo klimatycznie urządzone. Samego burgera można zamówić w 2 rodzajach bułek: jasnej i ciemnej, z czego jasna to zwykła marketowa a ciemna zwykła grahamka. Mięso w smaku super, miękkie soczyste i smaczne choć dla mnie za dobrze wysmażone jak na zamówione pół krwiste. Wybór dodatków spory. Sosy są niestety „zintegrowane” z burgerem a jedyne sosy co można wybrać to sos do frytek. Jedyne poważne minusy zestawu to trochę zbyt przesolone frytki i znów coleslaw. Generalnie mogę śmiało polecić jak kogoś wywieje do centrum Łodzi.

Zdrowa Krowa w Gliwicach

Korzystając z wizyty kolegi zabrałem go na nowe burgery, które ostatnio odkryłem. Wylądowaliśmy zatem w knajpie o wdzięcznej nazwie zdrowa krowa. Będąc w nowych burgerowniach staram się zazwyczaj wybierać kompozycje, których jeszcze nie próbowałem w innych miejscach. Zdecydowałem się na Triple Cheese, który zawierał: 180g wołowiny, trzy sery (włoską gorgonzolę, francuski kozi dojrzewający i angielski cheddar), pomidora, pikle, cebulę czerwoną, sałatę karbowaną, ketchup oraz majonez. Do burgera dołączona była sałatka coleslaw, a dodatkowo dobrałem sobie jeszcze opiekane ziemniaki. Taki zestaw kosztował mnie 27 PLN. Jak smakowało? Według mnie bardzo dobrze. Mięso otrzymałem o takim stopniu wysmażenia jakie poprosiłem, kompozycja smakowa nie zapychała, ale za to wypadła bardzo dobrze. Polecam i wybiorę się przy najbliższej okazji jeszcze raz!

Dziki Zachód w Poznaniu – Burger House

Throwback Thursday ~! Czyli wrzucam to co mi zalega z dawnych dziejów ;)

Tak oto wygląda burger w jednej z uroczych knajp w Poznaniu. Burger House, bo o niej mowa, utrzymana jest w konwencji dzikiego zachodu – wystrój jak i nazwy burgerów w pełni dostosowane :D

Tu na zdjęciu znajduje się podwójny Butch Cassidy [BBQ Burger] a ma w sobie:
– 2 x 150g smacznej wołowiny
– sałata
– pomidor
– ser cheddar
– czerwona cebula
– bekon
– sos BBQ

Do zestawu dołączane są jeszcze nachosy z salsą – dobra przekąska i odmiana od frytek :)

Co mnie zaskoczyło to wybór bułek – dostępne są bułki pszenne i razowe – obie bardzo smaczne tak więc dla każdego coś dobrego.

Podsumowując – jak będzie okazja i będę w Poznaniu wrócę do tej knajpy jeszcze nie jeden raz :)

Najedzeni Fest – Streat Slow Food

Kolejny konkretny posiłek na Najedzeni Fest zjadłem z foodtruck’a Streat Slow Food. Ponownie wybrałem burgera, ale za to jakiego! Batataj, czyli burger z batatami, pomidorem, sałatą, boczkiem i majonezem. Kompozycja podana była w solidnej bułce co było dużym plusem – burger do końca pozostał w ręce, a nie wokół mnie. Do mięsa nie mam zastrzeżeń, bataty też dobrze smakowały, czego niestety nie mogłem powiedzieć o boczku. Nie był on do końca dobrze przyrządzony, co niestety dało mi się we znaki przez resztę dnia. Sosów też nie stwierdziłem. Podsumowując jedzenie mogę stwierdzić, że gdyby nie ten boczek byłbym bardzo zadowolony. W tym wypadku jest po prostu OK. Nie przekreślam z góry tego miejsca i postaram się odwiedzić je za jakiś czas, dając drugą szansę czy to temu samemu burgerowi, czy to jakiejś innej pozycji z menu.