Browsing Category

Warszawa

Z miłości do mięsa – Bydło i Poidło Meat-ing Place

Nasz kolega Marek jeszcze raz o warszawskich lokalach:

Kolejny dzień w Warszawie i kolejna wizyta w lokalnej jadłodajni, choć to bardzo nie trafne określenie miejsca zwanego BYDŁO i POIDŁO Meat-ing Place. Nie, to miejsce to zdecydowanie coś więcej. Ale po kolei.

Lokal umiejscowiony jest w centrum Warszawy. Po wejściu od razu wiemy gdzie jesteśmy – w świątyni wołowiny. Cały wystrój współgra ze sobą wprost idealnie – drewno, metal i krowia skóra na obiciach. Wszystko z zachowaniem klasy i elegancji. Nie jest to miejsce „zjedz i wyjdź”, a raczej wejdź i zostań na dużej. Obsługa bardzo miła i profesjonalna. Nie ma się do czego doczepić.

W menu znajdziemy wiele różnych pozycji ale najważniejsze są steki i burgery. Tych drugich nie ma wybitnie dużo (więcej możemy znaleźć w bliźniaczej restauracji Bydło i Powidło), ale za to w stekach jest już w czym wybierać. Mamy do wyboru również większość rodzajów alkoholi – w tym single malty, które niestety nie są spotykane wszędzie – co daje kolejny powód by po posiłku zostać na dłużej.

Ja skusiłem się na burgera z powidłami. I tu w sumie powinienem napisać najwięcej – ale o tym trzeba się przekonać samemu. W wielu miastach już jadłem, ale tak dobrego burgera jeszcze nigdzie (no może nie licząc Bydło i Powidło, ale wiadomo – to to samo). Mięso, dodatki, bułka wszystko współgra ze sobą w idealnie. Wołowina wysmażona tak, jak sobie tego życzymy (średnio wysmażona #FTW !). Do tego domowe frytki i lany Tucher i całość zamyka nam się w przepyszny zestaw.

Bydło i Poidło mogę polecić z pełną odpowiedzialnością każdemu, kto lubi wołowinę. Obok tego miejsca po prostu nie można przejść obojętnie. Wedle mojej oceny: 11/10.

Bobby Burger w Warszawie

Nasz sezonowy zajadacz Marek wrócił do pisania ;)

Wyjazd do Warszawy na UX Poland spowodował, że postanowiłem odwiedzić nowe miejsca z potencjalnie dobrym jedzeniem (wołowina is a MUST!). Na pierwszy dzień wybrałem Bobby Burger – mają dużo lokali zarówno w samej Warszawie jak i w innych miastach, więc domniemywałem wysoką jakość i niepowtarzalny smak. Jaka jednak była rzeczywistość?

Na pierwszą lufę zasługuje sam lokal. Pomijając wątpliwy styl – czyli “dajmy cegły, metal i malunki i nazwijmy to stylem” – niestety już po chwili widać, że z czystością to tu różnie bywa. Miejsca też za dużo nie ma, a stoliki są ułożone raczej tak jak je zostawili poprzedni goście, czyli „mniej więcej na miejscu”. Przyjście do tego lokalu na dłużej raczej odpada. Ocena wizualna lokalu: 1/10.

Na drugi ogień poszła obsługa. Miła, grzeczna jednak totalnie nie znająca menu – czyli 10 pozycji. Na pytanie „co Pani poleca” usłyszałem, że cheeseburgera – fakt, był tego dnia w promocji. Zapytałem o tajemniczą “pozycję miesiąca”, która niestety nie wisiała nigdzie wyszczególniona na ścianie i, jak się okazało (po ustaleniu składu z kucharzem), był to burger z chorizo, papryką i „jakimś specjalnym sosem”, który smakował jak majonezowa odmiana słodko-kwaśnego. Nie polegając już na wiedzy kelnerki zaryzykowałem z owego burgera zaznaczając, że chce double (pojedynczy to 120g) z mięsem w wersji „limousine” i frytkami. Ocena obsługi: 3/10.

Zanim przejdę do sedna zaznaczę, że w lokalu można dostać kilka ciekawych piw m.in. z browaru Cerna Hora.
Zestaw który zamówiłem składał się z burgera i frytek. Te ostatnie nie powalały – wręcz odwrotnie, ponieważ były bardzo suche i posypane słodką papryką, co potęgowało to uczucie, a nie było do tego żadnego sosu (pewnie trzeba było zamówić dodatkowo). Sam burger był dobrze wysmażony – nie było możliwości wyboru – i składał się z dwóch cienkich kotletów (osobiście wolę jak jest to jeden grubszy kawałek). W smaku był… normalny. Nie można powiedzieć, że był nie dobry, ale też nie mogę stwierdzić, że mnie powalił. Chorizo nadawało mu dosyć wyrazisty smak, aczkolwiek był on trochę popsuty przez owy „tajemniczy” sos. Ocena burgera: 5/10.

Nie wiem czy Bobby Burger miał czasy świetności, nie wiem czy tak jak opisałem jest tylko na Nowym Świecie w Warszawie, ale w tej chwili tego lokalu zdecydowanie polecić nie mogę. Moje ogólne doświadczenia oceniam na 4/10 i raczej już tam nie zawitam.

Gościnnie w Meat Love [zamknięte]

Wpis gościnny od Marek Wałach, który wizytował knajpę z Piotr Kozioł :)

Meat Love – mały lokalik w centrum Warszawy. Z pozoru nie pozorny ale gwarantuje, że każdy kto tam zje – wróci tam.

Do picia: Bombilla – czyli gazowana yerba. Nic specjalnego ale pasuje to już co kto lubi.

Danie główne: pieczeń wołowa w domowym majonezie z zielonym pieprzem i roszponkom w świeżej, chrupiącej i wypiekanej na miejscu!! bagietce. Coś cudownego. Bardzo miła odmiana od burgerów. Całość łącznie z pieczywem robią na miejscu co bardzo się chwali. Mięso – bardzo dobre. Majonez – jeden z lepszych jakich jadłem, na prawdę super. Generalnie – bardzo polecam.

Deser: lody bekonowe. Tak wiem jak to brzmi. Ale stwierdziliśmy, że raz kozie śmierć. I nie żałowaliśmy. Czekaliśmy na to całe życie. Najlepsza rzecz jaką kiedykolwiek jadłem. Lody o smaku bekonu, z kawałkami bekonu w środku i do na górę karmelizowany w cukrze trzcinowym (+chyba miód) bekon. NIEBO W GĘBIE. Po prostu ambrozja. Dla samych tych lodów warto przez godzinę szukać miejsca do zaparkowania.

Obiad na drugi dzień: długo pieczona łopatką wieprzowa z konfiturą z czerwonej cebuli w świętej chrupiącej bułce pan bagnat. Bardzo dobre, miękkie i soczyste mięso. Smak całej kanapki na 5+ :) do tego ogórki w sosiku bardzo smaczne. Na deser oczywiście lody bekonowe czyli sens wyjazdu do Warszawy :)

Reasumując: POLECAMY BARDZO MOCNO i już planujemy powtórkę z rozrywki.

Przejazdem w Warszawie – Barn Burger

W ramach wojaży około świątecznych postanowiłem się wybrać na poszukiwania dobrych burgerów w Warszawie. Nakierowany opiniami znajomych moja osoba pojawiła się w Barn Burger, która knajpa to znajduje się na ulicy Złotej 9 w samym centrum Warszawy.

Wybór dość spory z różnymi nazwami, które ni jak nie miały jednak wspólnej konwencji i prostego przekazu przez co spędziłem chyba 10 min zanim doczytałem co każdy burger zawiera. Plus za to taki, że naprawdę jest duża różnorodność wśród składników w środku. Mój wybór padł na burgera o wdzięcznej nazwie Dirty Harry [cena 26zł] a w nim:
– 200g wołowiny [średnio wysmażonej czyli najlepszy jak dla mnie]
– warzywa
– ser
– remoulada [tzw sos duński]
– bekon
– krążki cebulowe

Do zestawu dołączone były frytki [grubo krojone i bardzo smaczne], sałatka Coleslaw, sos Barbecue oraz salsa, która tylko w założeniu była pikantna. Generalnie sosy mnie nic a nic nie urzekły [nie licząc oczywiście remoulady w burgerze, która była bardzo pyszna] a sałatka Coleslaw już chyba z przyzwyczajenia jest przeze mnie pomijana.

Bułka, w której znajdowało się 200g dobrej jakości mięsa, jest własnej produkcji i urzekła mnie smakiem. W znaczący sposób odróżniała się od wszystkich do tej pory bułek jakie miałem okazje smakować w burgerowniach. Może pomijając bułki w Burger House, gdzie miałem do wyboru razową wersję bułki. Co do samego mięsa i reszty dodatków nie mam nic do zarzucenia. Po zjedzeniu całości byłem bardzo ukontentowany doznaniowo – no może poza sosami w dodatkach i coleslawem.

Podsumowując – w Barn Burger można bardzo dobrze zjeść i sam pewnie przy okazji podróży tam wstąpię nie jeden raz …. aczkolwiek to nie znaczy, że nie poszperam jeszcze za podobnymi tego typu knajpami w Warszawie ;)