W poszukiwaniach umami – Omami

Z tak prozaicznego powodu do żadnej knajpy się jeszcze nie wybrałem. Dałem się tam zwabić poprzez konto na instagramie, które zaczęło mnie obserwować (o tutaj na insta). Zdjęcia, zdjęciami, ale na profilu padło słowo klucz w opisie – ramen. Co z tego, że mieszkam w Katowicach, a lokal jest w Warszawie… O dziwo zebrałem się szybciej niż do Uki Uki, bo tydzień później po skutecznym InstaBait byłem na miejscu. Cała ta historia dotyczy restauracji Omami.

Omami jest azjatycką kuchnią fusion. W menu znajdziemy dzięki temu nie tylko ramen, ale również inne dania ze wschodu w ciekawych aranżacjach. Dla mnie menu było obszerne i na tyle zróżnicowane, że trochę czasu na wybranie jedzenia potrzebowałem.

Omami - Herbata ryżowa na zimno

Na start coś do picia – herbata ryżowa na zimno. Mniam! Uwielbiam takie smaki, a co więcej nie kosztowała ona dużo (7 PLN). Wziąłem mini przystawkę w postaci miseczki kimchi. Nie pamiętam kiedy ostatnio jadłem taką dobrą kapustę! Kwaśne i ostre jak należy. Trochę się nawet przy nim spociłem, ale było pyszne.

Omami - Kimchi

Kolejnym daniem, już nieco większym były Hirata Buns, czyli bułeczki robione na parze z nadzieniem. Na swoje pierwsze spotkanie z tymi bułkami wybrałem nadzienie z policzkami wołowymi, czerwonym curry, smażoną szalotką, gniecionymi orzechami ziemnymi i tajską bazylią. Już przy samym czytaniu ciekła mi ślinka, a jak dostałem to oesu! Dwie sztuki z sosem pomiędzy nimi zrobiły mi dzień. Myślałem, że będzie to ostre niczym kimchi, ale było jednak bardziej zbilansowane, przez co jadło się to wszystko ze smakiem. Bułki mięciutkie, jeszcze trochę parowały, a mięso w nich skryte było miękkie i dobrze doprawione. Po zanurzeniu w sosie wydawało mi się jeszcze lepsze! Polecam jak najbardziej. Oczywiście nie zdążyłem się najeść, a przede mną była jeszcze jedna z gwiazd tego dnia.

Omami - Hirata Buns

Ramen – jedyny, jaki do tej pory jadłem, to ten w Poznaniu w YetzTu. Poprzeczka postawiona wysoko, bo w moim odczuciu do tej pory nie mogłem znaleźć nigdzie tego dania, które byłoby tak smaczne jak u nich. W poszukiwaniu ramenowego umami muszę jednak zrobić wszystko, co mogę. To był główny powód czemu wybrałem się do tego lokalu. Tego dnia do wyboru było 6 różnych pozycji. Ja wziąłem pierwszy z brzegu – Shoyu Original. W składzie chashu (pieczony boczek), jajo, dymka, shiitake, ciastko rybne i nori.

Omami - Shoyu Ramen

Dostałem miskę ramenu i zadałem sobie pytanie – czy to co otrzymałem spełnia moje oczekiwania? Tak, mimo dużych wymagań z mojej strony, to co zostało przyniesione do stolika wyglądało świetnie! Wygląd – wiadomo, nie wszystko, zatem od razu przeszedłem do konsumpcji. Wszystkie składowe jakie wziąłem pod uwagę, czyli makaron, bulion, dodatki przeszły moje testy – było bardzo smaczne. Wywar bardzo wyrazisty, odpowiednio treściwy, pływał w nim prażony sezam, co dodawało odpowiedniego posmaku do bulionu. Dodatki użyte w daniu bardzo na propsie. Na pochwałę na pewno zasługuje chashu – nie spodziewałbym się nigdy tak grubego kawałka mięska (prawie 1cm!!!) – pycha! Pełnię szczęścia uzupełnił makaron, który moim zdaniem był wyśmienity. Miskę opróżniłem do dna, ciesząc się jak małe dziecko. Moim zdaniem naprawdę warto spróbować tego ramenu!

Omami - Ramen

Tego dnia nic już więcej nie zjadłem. Omami wypełniło mnie po brzegi, do tego jeszcze w ten przyjemny i smaczny sposób. Mogę stwierdzić, że Omami zagościło na dobre w moim sercu. Przyznaję śmiało – nie muszę już jechać do Poznania, aby zjeść dobry ramen. Od dziś mam swój kącik w Warszawie, gdzie również i Was zapraszam!

Adres: Mokotowska 49 [wejście od ulicy Kruczej], Warszawa

FB: https://www.facebook.com/omamiramenbar/

Ceny:

  • Kimchi – 7 PLN
  • Hirata Buns [policzki wołowe] – 19 PLN
  • Ramen Shoyu Original – 29 PLN
  • Herbata ryżowa na zimno – 7 PLN
Ocena
  • Jedzenie
  • Obsługa
  • Klimat
4.3

Podsumowanie

Jeden z lepszych ramenów jakie jadłem!

Sending
User Review
0 (0 votes)

Marcin Ceran

Programista z zawodu, bloger z zamiłowania. Lubię dobrze zjeść, czy to w domu czy to na mieście. Będziesz to jeszcze jadł?! ;) Więcej o mnie tutaj!

15 komentarzy

  1. Pani Miniaturowa

    5 lipca 2016

    Łaaa właśnie rozburczałeś mi brzucha w pracy! Te zdjęcia, aż się chce polizać ekran :D

    • Marcin Ceran

      5 lipca 2016

      Muszę przyznać, że sam jestem zadowolony ze zdjęć jakie mi wyszły :D Przynajmniej parę razy miałem ten sam efekt co u Ciebie :D

  2. Relatywnie Obiektywna

    5 lipca 2016

    Nigdy nie jadłam niczego takiego, w oczy też mi się żadna taka knajpka nie rzuciła w Toruniu… a szkoda trochę. Jedzenie wygląda epicko!

    • Marcin Ceran

      5 lipca 2016

      Wydaje mi się, że cała azjatycka kuchnia w najlepszym wydaniu to Warszawa. Tutaj na Śląsku też coś takiego nie ma, a szkoda ;/

    • Marcin Ceran

      5 lipca 2016

      Ogólnie to jak kulinarnie wypada Toruń? Jest tam trochę ciekawych lokali do odwiedzenia? :)

      • Relatywnie Obiektywna

        6 lipca 2016

        Kilka by się znalazło ;)

        • Marcin Ceran

          6 lipca 2016

          W przypływie wolnego czasu myślę o wycieczce stąd moje pytanie :D

          • Relatywnie Obiektywna

            6 lipca 2016

            Tym bardziej coś ciekawego by się znalazło! Zapraszamy, chętnie oprowadzimy Cię po mieście :)

          • Marcin Ceran

            6 lipca 2016

            Jak mi się wyklarują w takim razie plany to będę męczył! :D

  3. eV

    5 lipca 2016

    Muszę przyznać, że zdjęcia jedzenia to robisz świetne.

    • Marcin Ceran

      5 lipca 2016

      Haha, dziękuję :D Chociaż dopiero od niedawna udaje mi się robić właśnie takie jak tutaj :)

      • eV

        5 lipca 2016

        Do wszystkiego dochodzi się stopniowo, Ty już zdecydowanie masz się czym pochwalić :).

  4. Gabriela

    6 lipca 2016

    Te dania wyglądają dość kosmicznie jak na mnie. Nie wiem czy bym podołała. :D Jednak jestem niesamowitym tchórzem jeśli chodzi o próbowanie nowych rzeczy – i to takich, które wyglądają jak te! :D

    • Marcin Ceran

      6 lipca 2016

      Jedyne co mogłoby Ci tutaj nie przypasować to chyba kimchi bo jest dość specyficzne – reszta ma delikatne odniesienia do dań, które jada się normalnie :D

      • Gabriela

        6 lipca 2016

        Hm, no to może jednak dałabym jakoś radę… :D

Comments are closed.

RELATED POSTS