Coraz więcej miejsc na naszej śląskiej ziemi stawia na sezonowe i lokalne produkty. Jest to trend, który nad wyraz mnie cieszy i Was też powinien. Często idzie za tym pełnia i głębia smaku, do której chce się wracać, a przecież nie ma nic lepszego niż dania, które przywołują pozytywne emocje. Jednym z takich miejsc jest Restauracja Plado przy ulicy Górnych Wałów 42 w Gliwicach. I o niej dzisiaj będzie ten tekst.
Restauracja to młodsza siostra lokalu Umami znajdującego się w Pyskowicach. O nim też słyszałem wiele dobrego, ale nigdy jakoś nie było okazji się tam wybrać. Zresztą dzisiaj będzie tylko o Plado.
Lokalizacja jest po prostu idealna – toż to praktycznie samo centrum i uliczka niedaleko rynku. Co do samej przestrzeni w lokalu, to miejsca tam jest ogrom i mniejsza bądź większa grupa nie powinna mieć problemu z usadzeniem się.
Menu zostało skomponowane przez szefów kuchni Mateusza Bieńka oraz Roberta Biniasza. Stawia on głównie na autorskie dania składające się z wyselekcjonowanych, lokalnych (jak i sezonowych) produktów, o których kelnerzy wspominają podczas zamawiania dań. Co jak co, ale jest się czym chwalić, moim zdaniem, i bardzo cieszę się, że obsługa uświadamia gości!
Lokalnie
Pierwszy raz zawsze jest trudny, bo nie wiadomo czego się spodziewać i co w ogóle wybrać. W zasadzie to podczas pierwszej wizyty zrobiła nam się z Danielem niezła uczta… W sumie wyszedł klasyczny trzydaniowy obiad, a do tego wymieniliśmy się jeszcze swoimi posiłkami.
Na sam start, przed przystawką, otrzymujemy poczekajkę w postaci pieczywa z masłem truflowym. I to już jest pierwszy sztos tego wypadu. Własne wypieki szanuję, a nie ma nic lepszego niż świeżutki chleb z masłem… Po prostu poezja! A to był dopiero początek obiadu…
Jednym z pierwszych dań, jakie dane mi było spróbować, był ogon wołowy panierowany w płatkach owsianych i siemieniu lnianym z pomidorowym consomme. Już sam opis sprawił, że się spociłem. Myślę sobie, że to przekombinowane i nie może się udać, ale… Panie i Panowie – nic z tych rzeczy! Ogon po prostu rozpływał się w ustach i był rewelacyjny! Chrupka panierka skrywała w sobie naprawdę świetnie przyrządzony kawałek mięsa, który rzadko można spotkać w typowych restauracjach. Delikatne consomme było tutaj wyśmienitym uzupełnieniem całości. Ogólnie po tym daniu mogłem być spokojny o resztę mojego obiadu ;)
Z drugiej strony stołu znalazł się tatar ze strusia z dodatkową truflą. Mięso strusia, jakkolwiek mogłoby się wydawać dziwne dla niektórych, jest na pewno inne, ale równie smaczne co z dobrej wołowiny. Podane było z ziarnami gorczycy i płynnym żółtkiem w panierce (sztos!). Jakość nie pozostawiała żadnych złudzeń – to jeden z najlepszych smakowo tatarów, jakie dostaniemy na Śląsku!
Z należytą starannością
Przyszedł jednak czas na główne dania. I muszę przyznać, że nie przewidywałem takiego szoku po superprzystawkach. Na moim talerzu znalazła się pierś kaczki ze smażonymi maślanymi kopytkami i sosem śliwkowym. Dlaczego się tak zaskoczyłem? Bo totalnie nie spodziewałem się aż tak dobrej kompozycji na talerzu! Pierś idealnie przygotowana – różowa w środku z chrupiącą skórką na wierzchu. Kopytka? Takie jak lubię… Przysmażone jak należy, aż mi się dzieciństwo przypomniało. Do tego jeszcze obłędnie pyszny sos śliwkowy sprawił, że moje kubki smakowe oszalały (w pozytywnym tego słowa znaczeniu). W zasadzie to danie jawi się prosto, ale wszystkie składowe zostały tak pieczołowicie przygotowane, że stało się majstersztykiem. Mniam!
Tak jak w przypadku przystawek, przyszedł moment na honorową wymianę talerzy i przed moimi oczami pojawił się antrykot podany z puree ziemniaczanym oraz karczochami. Wysmażony, tak jak przykazano, kawałek mięsa pochodził od polskiej krowy i był przepyszny. Akompaniament w postaci idealnie maślanego puree i karczochów nie mógł się nie udać. Jeśli pytacie, gdzie zjeść dobrego steka na Śląsku, to już znacie odpowiedź. Plado dostarczy Wam tego, czego szukacie i to w najlepszej formie!
Wisienką na torcie wypadu był jeszcze deser. Akurat podczas pierwszej wizyty był sezon na rabarbar, a że uwielbiam go w każdej postaci, to nie mogłem przejść wobec niego obojętnie. Czy karmelizowany rabarbar z lodami z wiejskiej śmietanki i emulsją z pędów sosny nie brzmi wyśmienicie? Musicie mi uwierzyć na słowo, że tak było ;) Nie ma słów, które opisałyby dokładnie zachwyt nad tym daniem, po prostu trzeba go spróbować. Mogę powiedzieć, że tak jak w przypadku poprzednich dań, tutaj też wszystko było dopracowane do perfekcji!
Sezonowo
Tak naprawdę to już po pierwszej wizycie chciałem napisać ten tekst, ale jednak co dwie wizyty, to nie jedna. Można wtedy potwierdzić, że to, co jadło się wcześniej, to nie sen i dalej jest bardzo smacznie. Taki niewierny Tomasz ze mnie! ;) Aczkolwiek kolejna przystawka z ich menu bardzo szybko wyprowadziła mnie ze stanu bezpodstawnego powątpienia. Ragout z sarny i grillowana sarna w bułce na parze z kiełkami fasoli mung i zieloną cebulką okazało się kolejnym sztosem. Mięso? Zaś dobre, zarówno w postaci ragout, jak i kawałków. Bao było naparowane i jeszcze przygrillowane, co dodało trochę pozytywów do odbioru dania. Wniosek? Brać w ciemno :)
Kolejną przystawką, jakiej mogłem spróbować, było grillowane serce strusia z warzywami stir fry i zredukowanym sokiem z aronii. Brzmi jeszcze bardziej ekstrawagancko niż tatar ze strusia, a do tego podane w takiej formie, że chapeau bas. Struktura mięsa zbita, ale jednocześnie tak delikatna i w smaku… obłędna! W szczególności z glazurą z aronii. Czy trzeba się czegoś obawiać przed zjedzeniem? Tak… tego, że podczas kolejnej wizyty będziecie chcieli znowu coś takiego zamówić, a w karcie jest tyle innych smacznych pozycji!
Polędwiczka wieprzowa, puree ziemniaczane z emulsją koperkową, palony kalafior, młoda marchewka i sos kurkowy – takie danie główne z wkładki sezonowej zamówiłem podczas drugiego rekonesansu Plado. Coś tutaj nie pasuje? Owszem… Moje nemezis w postaci koperku. Czy dałem radę? Oczywiście i coraz bardziej przekonuję się do tego ziela. Mięso znowu przygotowane było wyśmienicie, a sos kurkowy był po prostu bezbłędny i dodawał daniu niezłego kopa. Z drugiej strony skubnąłem też trochę sałatki z kurkami, combrem królika i szynki dojrzewającej… Petarda! Oba dania zrobione w punkt!
Restauracja Plado = przepysznie!
To, czego doznałem podczas obu wizyt w Restauracji Plado, nie pozostawia żadnych złudzeń. Mamy na Śląsku, a konkretniej w Gliwicach, kuchnię autorską z prawdziwego zdarzenia. Nie znalazłem tutaj żadnego słabego dania, ponieważ szef kuchni – korzystając z jakże prostych składowych – doprowadza dania do stanu idealnego. To restauracja ze szczerą kuchnią i bezpretensjonalną atmosferą. Zdecydowanie najsmaczniejsze odkrycie tego roku!
Adres: Górnych Wałów 42, Gliwice
FB: https://www.facebook.com/RestauracjaPlado
Ceny:
- Tatar ze strusia – 32 zł
- Ragout z sarny – 27 zł
- Grillowane serce strusia – 22 zł
- Sałatka z combrem królika – 35 zł
- Polędwiczka wieprzowa – 39 zł
- Pierś z kaczki z kopytkami – 45 zł
Ocena
Podsumowanie
Zdecydowanie najsmaczniejsze odkrycie tego roku!