Browsing Tag

curry

Foodstock Winter

Cały grudzień to, jakby nie patrząc, przygotowania do Świąt. Świąteczne porządki, zakupy, prezenty i inne związane z tym rzeczy. Nie mniej nie o świętach będzie ten wpis, a ostatnim w tym roku, przynajmniej dla mnie, festiwalu jedzeniowym. Foodstock Winter, to druga edycja małego, ale bardzo dobrze prosperującego festiwalu. Dobór stoisk jest jak najbardziej przemyślany i brane pod uwagę jest zdanie uczestników [można to zauważyć po tablicy wydarzenia].

Co tym razem udało się skosztować?

Na pierwszy rzut odwiedziliśmy stoisko z “ulubieńcem publiczności” z zeszłej edycji czyli Etnika. Zjedliśmy u nich mus z pstrąga z chipsami warzywnymi – bardzo fajna przekąska, może trochę przysłonawa wyszła, ale nadal całkiem smaczna. Na początek jak znalazł.

Na stoisku HAMSA hummus & happiness israeli restobar dane nam było spróbować hummusu, który w ich wydaniu nie przypadł mi zbytnio do gustu… Nie wiem zresztą jak powinien smakować dobry hummus. Mimo to, gdy skosztowałem od kolegi kurczaka w cymesie, byłem pozytywnie zaskoczony smakiem … to było coś! Może jednak hummus nie jest dla mnie w takim razie …

Gdy przyszła pora na deser padło na Les Beaux Macarons – a tam oczywiście set makaronik, które zniknęły równie szybko jak zostały kupione. Polecam Wam skosztowanie przy najbliższej okazji.

Kolejne stoisko jakie dane mi było sprawdzić to RotiRoti, znane mi z ostatniej edycji festiwalu Najedzeni Fest. Butter chicken w ich wydaniu był naprawdę smaczny i mimo, iż nie lubię zbytnio ostrych [to akurat jeszcze nie było tak ostre] dań, to zjedliśmy je ze smakiem.

A potem zachciało nam się pić… Do kawy była kolejka, więc odpuściłem. Padło na Shake & Bake ze swoim smoothie. Kombinacja jabłko, banan, pietruszka i miód znakomicie zaspokoiło nasze pragnienie picia.

Jako że kolejka do burgerów była przez prawie cały festiwal [kto był, ten wie] nie dane mi było skosztować burgerów od Red Beef Burger … Musiałem się w tym wypadku zadowolć curry wurstem i frytkami od Bratwurst – w moim odczuciu kiełbaska bez rewelacji, frytki jeszcze gorzej.

Podsumowując, widać, że Foodstock rozwija się jako festiwal. Niestety, jak na poprzedniej edycji nie miałem się do czego przyczepić tak teraz było trochę ścisku … Stoły na środku hali nie sprzyjają przemieszczaniu się i szczerze na następnej edycji byłoby miło, jakby było jednak więcej miejsca na ludzi… A tak, to całkiem w porządku. Myślę, że wybiorę się na kolejną edycję zobaczyć jak będzie :)

Niedzielna wycieczka do Krakowa – Najedzeni Fest

Niedzielna wycieczka do Krakowa… żeby coś zjeść ;) Nic nowego w moim wykonaniu, a tym razem wybraliśmy się ze znajomymi na Najedzeni Fest. Na tej edycji motywem przewodnim było wino, którego w sumie koneserem nie jestem, więc skupiłem się na tym, co misie lubią najbardziej – jedzeniu.

Zacząłem od napitku ze stoiska Tektura i ich Cold Brew Coffee – całkiem smaczny napój, aczkolwiek w dużych ilościach i na zimno [gdy na zewnątrz było jeszcze zimniej] nie byłem go w stanie dużo wypić.

Swoje jedzenie zacząłem od stoiska Restauracja Indyjska RotiRoti. Tam skosztowaliśmy aż trzech dań. Pierwsze z nich było Chicken Curry – ot, dobre curry z kurczakiem i ryżem. Na drugi rzut poszło danie zwane Bhel Puri, czyli preparowany ryż, chrupki sev, moong dal, świeże warzywa, chutney daktylowo-tamaryndowy, chutney kolendrowo-miętowy. Jak dla mnie bomba, bardzo ciekawa kompozycja smakowa, którą z chęcią zjadłbym w obiadowej porcji. Dwa dania zjedzone, więc znalazło się jeszcze miejsce na deser… A na deser Gulab Jamun – nieduże kuleczki wyrabiane z sera khoya, smażone w głębokim oleju a następnie moczone w aromatycznym, słodkim syropie z dodatkiem kardamonu, szafranu i wody różanej. Słodycz sama w sobie – w mojej opinii dobre, ale herbaty bym potem nie musiał słodzić przez dłuższy czas ;)

Idąc dalej skosztowaliśmy jeszcze pierożków Gyoza ze stoiska Kamo Bar & Grill… rewelacji jednak nie było – pierożki były w większości rozgotowane i smakowo też bez sensacji. Stoisko zachęcało aż pięcioma smakami pierożków, jednakże żadne z nich w niczym nie przypominały prawdziwych japońskich gyoza, ani smakiem, ani konsystencją. W gyoza spotykamy się z farszem (w tradycyjnej wersji warzywno-mięsnym), a tutaj dostaliśmy kawałek kurczaka (indyka/wieprzowiny/ziarna kukurydzy, kimchi) owinięty w ciasto. Nie, proszę Państwa, tak się nie robi. Jakby chociaż smakiem się to danie broniło… ale niestety, rozgotowane i rozrywające się ciasto i zimne wnętrze nie były w żadnej mierze potrawą chociażby znośną.

Ze słodkości udało mi się jeszcze zdobyć kawałek tarty jabłkowej z bezą od Book me a cookie. Bardzo solidny kawałek ciasta moim zdaniem – śmiało mogę każdemu polecić :)

W momencie, gdy znajomi poszli po burgery ja jeszcze chwyciłem kanapkę z rostbefem ze stoiska przy samym wejściu na festiwal. Była to chyba najlepsza rzecz jaką zjadłem na tym wydarzeniu!

Czy podobało mi się na Najedzeni Fest ? Tak sobie … na ostatniej edycji, na której zawitałem było na niej o wiele więcej ciekawostek do spróbowania. Teraz może zostały one przyćmione przez wino, którego de facto nie degustowałem – szczerze mówiąc, nie wiem.
Czy wybiorę się na kolejne Najedzeni Fest ? Po tej edycji głęboko się nad tym zastanawiam…

A bym zapomniał … poniedziałkowy poranek zacząłem od Lewego Sierpowego… Taki batonik od Zmiany Zmiany. Całkiem smaczny i pożywny – na następnej imprezie jak ich spotkam mam zamiar zaopatrzyć się w 2 pozostałe batony z ich kolekcji :)

Indie w Katowicach – Hurry Curry

Dziś pozostajemy dalej w tematyce kuchni azjatyckiej jednak pochodzącej z innego rejonu kontynentu. Mowa dziś będzie o kuchni indyjskiej a z nią o Hurry Curry. Restauracja ta znajduje się na ulicy Stanisława 1 w Katowicach.

Co dobrego tam zamówiłem ? Na pierwszy ogień [mimo tego, że nie było aż tak ostre ;)] poszedł Butter chicken wrap – placek pszenny wypełniony kawałkami piersi kurczaka na średnio ostro i reliszem z ogórka, pomidora i czerwonej cebulki. Jak na przystawkę przystało najeść się nie najadłem ale nie powiem, że mi nie smakowało – odpowiednio doprawiona kura w środku i warzywa bardzo dobrze się ze sobą komponowały co można było zauważyć po szybkim opróżnieniu talerza. Do „tortilli” podany miał być jeszcze niby sos raita jednak mi to bardziej smakowało na lekko doprawiony jogurt naturalny. No cóż … a mogło smakować dzięki temu jeszcze lepiej. Cena wrapa: 13 zł.

Zaraz po przystawce skusiłem się na jeden z zestawów curry + ryż. Wybór padł na Butter chickena w pełnej okazałości czyli pierś z kurczaka w sosie na bazie pomidorów, masła i śmietany z dodatkiem indyjskiej mieszanki świeżo prażonych przypraw. Do tego oczywiście odpowiednio ugotowany ryż basmati. Danie w potrawie oznaczone jako średnio-ostre – poznałem dzięki temu próg możliwości jeśli chodzi o ostrość w kuchni indyjskiej. Nie znaczyło to oczywiście tego, że nie było smaczne – smakowo trafiło w mój gust. Jedynie się napociłem przy jedzeniu ;)
Cena zestawu: 16zł.

Jak mogę podsumować to miejsce ? Zjadłem, było smaczne tylko nie wiem czy na tyle sycące, żebym mógł przyjść i zamówić jedno danie. Stosunek ceny do jakości jedzenia wypada zadowalająco jeśli chodzi o kuchnię indyjską [w sumie znam tylko 2 takie restauracje w Katowicach].
Jeśli nie straszne Ci mocno lecz smacznie przyprawione dania – jest to zdecydowanie miejsce dla Ciebie. Koniec i kropka, o!