Browsing Tag

dużo dobroci

Rynek Smaków w Katowicach

Niedawno w Katowicach udostępniono większą część Rynku z dużym placem, a niedługo po tym część z miejscami siedzącymi. Pomyślałem sobie “jak fajnie kiedyś będzie usiąść i zjeść coś dobrego na Rynku”. Długo nie musiałem czekać, bo oto w zeszły weekend miało miejsce Rynek Smaków (https://www.facebook.com/events/814428385298468/), czyli pierwszy katowicki zlot foodtrucków (pierwszy na Rynku ;) ). Wydarzenie w sam raz dla mnie :D

Foodtrucków, które zjawiły się na samym evencie było około 20 – logicznym jest, że samemu się tego wszystkiego nie przeje i nie będzie możliwości spróbować wszystkiego. Po wstępnej selekcji polegającej na zrobieniu paru rundek wokół foodtrucków “jury” zdecydowało!

Fit-Fat Food Truck Katowice urzekł nas swoimi burrito. Do wyboru była wersja z kurczakiem i mięsem mielonym, więc razem z kolegą wzięliśmy 2 różne, co by popróbować. Burrito było podane razem z ryżem oraz sosem [w zależności od wersji – kura dostała czosnknowy, mielone bolognese]. Przechodząc do konsumpcji – nieźle się namęczyliśmy ze zjedzeniem, żeby się nie upaćkać, ale daliśmy radę. Samo burrito należało moim zdaniem do dobrych, ale nie rewelacyjnych, ryż był dla mnie zbędny. Mięsko odpowiednio przyrządzone, ale niczym się nie wyróżniało. Cena 15 PLN i wydaje mi się, że mogłaby być trochę niższa, gdyż danie nie było aż tak syte jakby się mogło wydawać.

Kill Grill Burger & Sandwich Bar – bo tam poszliśmy na burgery miał chyba jedną z dłuższych kolejek [z tego co wiem, to im później tym było gorzej], ale to nie było dla nas przeszkodą. Ja wziąłem Madera Burger [20 PLN] – burgera z antrykotu wołowego [wcześniej marynowanego], z bekonem, chutney z cebuli, serem pleśniowym, sałatą i rukolą. Kolega zaś wybrał The Best Kill Grill Burger [26 PLN]- w składzie takie samo mięso wołowe, bekon, sałata, rukola, smardze duszone w białym winie z lawendą oraz chutney z buraków. Obie pozycje zjedliśmy z bardzo dużym smakiem. Mięso, biorąc pod uwagę warunki i dużo zamówień, było w moim odczuciu wysmażone idealnie czyli medium, w smaku natomiast – niebo w gębie. Własne bułki (które były rewelacyjne!) zamykały w sobie wszystkie składniki i nie byłem ofiarą wypadających części posiłku. Czekam aż Kill Grill ponownie pojawi się na jakimś zlocie na Śląsku!

Wurst Kiosk Wagen – tutaj niestety nie dane mi już było spróbować wurstów (a wyglądały zacnie!), ale ze znajomymi skusiliśmy się na frytki belgijskie. Duża porcja (300g) kosztowała nas 9 PLN – nie tak dużo. Do wyboru 3 sosy – ketchup, majonez i andaluzyjski. Ja wybrałem ten trzeci. Frytki same w sobie były już przyprawione, ale generalnie były smaczne. Wystarczyło aby totalnie się zapchać i nic więcej już nie jeść ;)

Co do samego wydarzenia mogę powiedzieć, że organizacja wypadła bardzo dobrze. Mimo głośnej muzyki wokół foodtrucków, odchodząc kawałek dalej już nic praktycznie nie było słychać, a do tego jeszcze można było sobie usiąść na ławeczkach. W piątek festiwal cieszył się sporym zainteresowaniem – nie wiem jak w sobotę, ale domyślam się, że ludzie nie dali odpocząć foodtruck’om ;) Wydarzenie na plus – czekam na kolejny zlot ~!

Dzień poprzedzający festiwal Foodstock …

Dzień poprzedzający festiwal Foodstock nie zachęcał pogodą. Jednak w dniu festiwalu pogoda zrobiła obrót o 180 stopni i mieliśmy była cudownie wiosenna. Wybraliśmy się więc grupką znajomych na kolejną edycję wcześniej wspomnianego festiwalu z dobrym nastawieniem. Bieżąca edycja jako główną tematykę obrało zupy, jednak na wszystkich stoiskach poza nimi można było też skosztować innych dań. W tej edycji zaskoczyło mnie to jak wiele dań było za 1 kupon [waluta jak poprzednio 1 kupon = 5PLN], gdzie porcje wcale nie były takie małe. Gdzie byliśmy, co jedliśmy o tym poniżej.

Na pierwszy rzut, jak to zwykle bywa, zajrzeliśmy do Etnika, a tam zjedliśmy kurczaka w sosie imbirowo-cytrusowym z sałatką z kuskusa. Tutaj bez zmian – znowu było wyśmienicie ;) Kurczak we wspomnianym sosie jak dla mnie rozpływał się w ustach i nie są to przesadzone słowa. Nie tylko ja zachwyciłem się Etniką, ponieważ znowu restauracja ta stanęła na podium, choć tym razem na drugim miejscu. Dla nas i tak byliście najlepsi. Kolejny raz stwierdzam, że muszę odwiedzić ich lokal stacjonarny.

Lunch Bar Presto – tam wśród dużej ilości zup wybraliśmy potrawę toskańską – jest to szynka wieprzowa długo marynowana w sosie z czerwonego wina. Sama zupa całkiem dobra, jednak w smaku bardzo dominował alkohol z sosu. Nie mniej warto było spróbować :)

Kolejny strzał to Ganesh Restaurant z Punjabi Chana Masala, czyli cieciorka indyjska w sosie cebulowo-pomidorowym z ryżem. Pierwszy raz jadłem cieciorkę i muszę przyznać, że o ile sos był dobry, tak sama cieciorka w smaku nie pozwoliła mi się cieszyć smakiem tego dania. Gdyby był kurczak to bym pewnie zjadł ze smakiem, a tak się trochę rozczarowałem.

W międzyczasie z Michałem udaliśmy się standardowo na kawę do Makiato i razem z nią siedliśmy przy stolikach na zewnątrz. Jaka błogość nas wtedy ogarnęła … ładna pogoda, słońce, dobre jedzenie – istny chillout towarzyszył tej edycji :)

Anka jako naczelny cukrzyk ruszyła na poszukiwania ciasta. W tym celu trafiła do Book me a cookie. Do stolika powróciła zwycięsko z sernikiem nowojorskim oblanym karmelem i tartą jabłkową pod puszystą bezą. Sernik był istnym arcydziełem, lekki, słodki, dokładnie taki, jaki sernik być powinien. Niestety tarta się nie obroniła. Spód ciasta był nieźle zwęglony. Gdyby nie ten przykry fakt, to byłaby dobra, masa jabłkowa i beza były bardzo smaczne.

Mieliśmy iść najpierw na burgery, ale Michał się wyrwał i poszedł do stoiska Sweet Chilli – Slow Food Gyros, a tam dostał gyros z kurczaka z chutney’u mango-brzoskwinia z imbirem i pieprzem cytrynowym podany nietypowo, bo na waflu. Musiałem mu podkraść trochę, bo wyglądało smakowicie i po skosztowaniu nie zmieniłem zdania. Bardzo dobre danie choć trochę już zimne, ale dalej dawało radę :)

Na sam koniec udaliśmy się wszyscy do Red Beef Burger i tam wzięliśmy wszystkie burgery co mieli ;) Jako jedyna potrawa jaką jedliśmy każdy kosztował nas 2 kupony [10 PLN], co nie uważam, że było zła ceną za to co dostaliśmy. Głównymi bohaterami byli:
– “Górska krowa” [wołowina, konfitura z czerwonej cebuli, sałata dębowa, oscypek, bekon, ogórek kiszony, jabłko],
– „Sir Lancelot na krowie” [wołowina, BBQ ostry, rukola, grillowany boczek, ser Mimolette, chipsy ziemniaczane, cebula cukrowa]
– „Krowa na rodeo” [Wołowina, konfitura z czerwonej cebuli, sałata, oscypek, grillowany boczek, ogórek kiszony, jabłko]

Każdy był moim zdaniem dobry, jednak najbardziej smakowała mi Górska krowa. Oscypek w połączeniu z jabłkiem i konfiturą z czerwonej cebuli sprawiły, że burger na długo zostanie w mojej pamięci – nigdzie chyba takiego fajnego połączenia do tej pory nie znalazłem. Po tej edycji mogę śmiało ten lokal polecić :)

Co do samego Foodstocku mogę powiedzieć, że tym razem wydawało mi się, że było to lepiej ogarnięte. Dalej tłoczno na sali i były przez to niezłe zawirowania, żeby się gdzieś przedostać. Wydaje mi się, że jeśli pogoda dopisze to wszystkie stoliki jakie miałyby być powinny się znaleźć na zewnątrz. Jak dla mnie jest to najlepsza edycja jak do tej pory. Do zobaczenia na następnej edycji ~!

Strefa Gastro Intel Extreme Masters Katowice 2015

W ramach Intel Extreme Masters Katowice 2015 działała strefa gastro z dużą ilością foodtrucków na raz. Spośród wszystkich, które były chciałbym opisać dwa, które to miałem okazję odwiedzić.

PASTA Mobile

W swojej ofercie Pasta mobile miała około 6 różnych makaronów z dodatkami. Do wyboru były 2 rodzaje makaronu (farfale i penne) ale jak ja tam zawitałem, to został już tylko penne – choć dla mnie to nie problem. Jako mój obiekt do jedzenia upolowałem makaron ze szpinakiem, gorgonzola, śmietaną i czosnkiem. Jako dodatek dostałem jeszcze pestki słonecznika. O ile dobrze pamiętam to kompozycja ta kosztowała mnie 13 PLN. Jak w smaku ? Bardzo dobrze, zarówno smakowo jak i w kwestii najedzenia się.Kolejnego dnia miałem okazję jeszcze spróbować Carbonary i była równie dobra :)

Flamingo’s Tortillas

Flamingo’s tortillas z Zabierzowa skusiło mnie, nie zgadniecie czym …. tak, tortillą ;) Opcja duża, z kurczakiem curry w akompaniamencie świeżych warzyw i sera podane po odpowiednim zapieczeniu w tortilli. Smakowo bardzo dobrze wypadła ta przekąska … a przekąska, bo jak na cenę 15 zł, to myślałem, że będzie ona ciut większa. Jednak mogę polecić ze względu na porządną robotę, mimo wszystko :)

Przystanek Śniadanie – reaktywacja

Od czasu kiedy Przystanek Śniadanie zmienił swoją lokalizację na bardziej adekwatną do pory roku nigdy nie umiałem zebrać się do odwiedzenia Domu Kultury Katowice Dąb [znajdującego się na ulicy Krzyżowej 1]. Jednak tej niedzieli odwiedziny znajomych odpowiednio mnie zmotywowały ;)

Podróż po domu kultury zaczęliśmy standardowo od kawy ze stoiska KAFEJ – taki już stały punkt wycieczki ;)

Chwilę po wypiciu kawy ruszyliśmy na poszukiwania czegoś konkretnego do jedzenia. Start zaliczyliśmy na stoisku Raz Dwa Osiem, którzy mieli swój debiut na Przystanku. Tematem przewodnim potraw były smaki gruzińskie i meksykańskie. Jako pierwsze skosztowałem Nigviziani badrigiani, czyli roladki z bakłażana zawierające w sobie nadzienie m.in z orzechów włoskich, nagietka, czosnku, natki pietruszki i kolendry. Bogactwo smaku jak dla mnie, co widać zresztą po użytych składnikach. Taka przekąska kosztowała 2.5 PLN. Jako drugie danie wybrałem Carnitas, czyli odpowiednio przyrządzona wieprzowina w pomarańczy z dodatkiem warzyw. Podana została w przypieczonej bułce ciabatcie, co dodatkowo zaplusowało w moim odczuciu. Samo mięso według mnie było bardzo smaczne, pomarańcza wykorzystana przy tym fajnie przełamywała smak. To cudo kosztowało 10 PLN – adekwatnie do wielkości. Może już nie w całości, ale udało się skosztować jeszcze Chkmeruli – jest to kurczak pieczony i duszony w mleku z czosnkiem. Dla mnie bomba, mimo tego że był chyba lekko przesolony w moim odczuciu. Nie mniej kuchnia gruzińska zaczyna mnie co raz bardziej interesować ;)

W sumie mógłbym już skończyć po jednym stoisku jedzenie ale stoisko Delicatessen Chorzów skusiło mnie Szakszuką. Szakszuka to aromatyczna potrawa składająca się z oskórowanej papryki, pomidorów, cebulki, czosnku, przypraw oraz sadzonego jajka. Podane ze świeżym pieczywem w biodegradowalnej miseczce z otrąb pszennych [ czułem się zaskoczony tym ciekawym pomysłem :) ]. W smaku przypominało mi to trochę leczo, ale jajko, którego żółtko po prostu się rozpływało podbiło moje serce … albo żołądek ;) Całość nie dość, że bajecznie wyglądała, to za razem dobrze smakowała. Koszt takiego dania to 10 PLN, co uważam za warte swojej ceny.

Dawno nie byłem tak zadowolony z wizyty na Przystanku Śniadanie. Dłuższa przerwa pozwoliła mi się chyba bardziej cieszyć tym, co jadłem, a również poznać 2 nowe, bardzo dobre moim zdaniem lokale. Liczę, że na następnych edycjach, na których będę uda mi się znaleźć kolejne takie perełki kulinarne :)