Browsing Tag

najedzeni fest

Najedzeni Fest – Afrodyzjaki

W dniu świętego Walentego, patrona zakochanych i chorych psychicznie (nie widzę różnicy), odbyła się kolejna edycja festiwalu Najedzeni Fest! tym razem pod zachęcającym tytułem “Afrodyzjaki”. Afrodyzjaków może specjalnie nie…

Najedzeni Fest! Lokalnie

W ostatnią niedzielę, tj. 4 października w Forum Przestrzennym w Krakowie odbyła się kolejna edycja Najedzeni Fest! tym razem pod hasłem “Lokalnie”.

Ania:

Na dobry początek uraczyliśmy się mięsną samosą ze…

Najedzeni Fest – Wino!

W niedzielę, 26 kwietnia, odbyła się kolejna impreza spod znaku Najedzeni Fest. Oczywiście nie mogło nas zabraknąć. Tym razem nieco rozdzieleni odwiedziliśmy interesujące nas miejsca.

Curry Up [https://www.facebook.com/curryupkrk?fref=ts]
Bhel Puri – danie reklamowane jako “best ever sałatka” składało się z prażonego ryżu, czerwonej cebuli, pomidora, kolendry i ostrego sosu. Z wyglądu nie zapowiadało się nic niezwykłego, ale już po pierwszym kęsie wiedziałam, że to jest to. Ostro – słodka w smaku, ale pysznie chrupiąca i orzeźwiająca. Reklama nie kłamała :)
Butter Chicken – kawałki kurczaka w śmietanowo-pomidorowym sosie okazały się być mniej ostre niż się spodziewaliśmy, choć nadal ostre. Miękkie mięso bardzo dobrze komponowało się lekko słodkawym sosem.
Dal Makhani – indyjskie danie z soczewicy, czerwonej fasoli, masła i śmietany. Razem z ryżem kompozycja była interesująca. Wybrałem ją bardziej z ciekawości ale się nie zawiodłem. Nie było ostre więc zjadłem ze smakiem :)

Fatayer – stanowisko zachęciło nas licznymi próbkami do skosztowania, dzięki temu mogliśmy wybrać naszych faworytów. Bardzo nam zasmakował fatayer (drożdżówka wywodząca się z Bliskiego Wschodu) w wersji na ciepło z mięsem i szpinakiem. Idealne danie na porządne śniadanie. Można było spróbować hummus, który był smaczny i wyrazisty, w przeciwieństwie do nijakich past, jakie często można spotkać. Na deser – basbosa, czyli ciasto z kaszy manny i wiórków kokosowych. Nie za słodkie i smaczne. Na pewno wybierzemy się do sklepu stacjonarnego po fatayera, bo zdecydowanie warto :)

Ganesh – serek indyjski w grochowej panierce ze słodkim sosem + plus sos miętowy [ale nie pasował do tego serka – co sam właściciel zasugerował, nie mylił się ;p]. Miłym gestem były kupony na darmowe picie w ich stacjonarnym punkcie.

Ania: W poszukiwaniu idealnego deseru mój wzrok spoczął na jednej z tart na stanowisku Velodrome espressobar. Tarta z mascarpone i musem truskawkowymi podbiła poje serce, podniebienie i pewnie jeszcze kilka układów narządów. Ciasto było delikatne, kruche i słodkie, wprost rozpływało się w ustach. Masa z serka mascarpone nie była mdła, słodziutka, ale nieprzesadnie z wyczuwalną nutą wanilii. Całość dopełniał mus truskawkowy, lekko kwaskowy zbijający słodycz całości, dzięki czemu nie była mdła. Dawno się tak nie zachwyciłam kawałkiem ciasta i ciężko było się nim dzielić ;)

Book me a cookie – sernik czekoladowy – rozpływał się w ustach – co tu dużo mówić [i co najważniejsze nie miał rodzynek!].

Kaze Fusion – okonomiyaki – pierwszy raz jadłem, niestety o ile w smaku było nawet nawet to wydawało mi się bardzo tłuste, czego nie lubię … onigiri – tutaj wiele filozofii nie ma – ot kulka ryżu z wkładką, taka jak powinna być. Takoyaki też niestety nie urzekły mnie swoim smakiem…

O-ren Sushi Bar – zupa kokosowo z kurczakiem [na ostro], akurat mieściła się w stopniu mojej tolerancji na ostre smaki ale była smaczna, kurczak ko ko ko ko zawsze spoko a do tego jeszcze kiełki zastępowały makaron – jak dla mnie świetna zupa. Żałuję, że nie skusiłem się na sushi bo wyglądało też zacnie :)

Lodziarnia Donizetti – Przed wyjściem postanowiliśmy sprawdzić lody. Ania rzuciła się na te o smaku matcha, Michał pozostał wierny czekoladzie, a Marcin do matchy dorzucił orzech. Wszystkie smaki były bardzo dobre i było czuć, że składniki użyte do produkcji lodów były dobrej jakości.

Najedzeni Fest – Salt & Pepper Food Truck

Na Najedzeni Fest miałem okazję by spróbować wielu różnych smakołyków. Kiedy przyszedł czas na coś konkretnego, wybór padł na Salt & Pepper Food Truck i serwowane przez nich burgery. Do skonsumowania wybrałem Chevre, czyli wegeburgera z kozim serem, plackiem z buraka, marmoladą cebulową, rukolą, pomidorem i cebulą. Przyznam szczerze, że mimo brakującego mięsa zjadłem go ze smakiem. Jedyne co mi w nim przeszkadzało to zbyt duża ilość koziego sera, który trochę za bardzo zapychał przy jedzeniu. Bułka w jakiej podano burgera była smaczna, jednak trochę za mała do ilości składników. Z tego powodu burger dosyć szybko się rozlatywał. Niestety brakowało też sosów do wyboru, ale chyba tylko niektóre burgerownie potrafią tak rozpieścić człowieka. W ogólnym rozrachunku jednak nie żałowałem kupna tego burgera i przy następnej okazji postaram się spróbować jakiejś mięsnej kompozycji z menu ;)