Browsing Tag

sushi

Gdzie dobrze zjeść w Krakowie? #przejedzone

Jedno z miast bliskich mi kulinarnie, i nie tylko, to bez wątpienia Kraków! Jest to najczęściej przeze mnie odwiedzany rejon Polski (poza Śląskiem oczywiście) i znajduję w nim wiele…

Halo Jadło – Ebi Sushi

Zjeść można nie tylko na mieście w knajpie, czy też delektując się specjałami z foodtrucków. Często po pracy nie ma się chęci na gotowanie i wtedy sięgamy po dobrodziejstwa…

Rynek Smaków – III edycja

Trzecia edycja Rynku Smaków już za nami. Emocje po weekendzie już opadły i mogę się z Wami podzielić co nowego spróbowałem ;)

 

Krowa na trawie

Foodtruck Krowa na trawie pojawił się już wcześniej na festiwalu…

Najedzeni Fest – Wino!

W niedzielę, 26 kwietnia, odbyła się kolejna impreza spod znaku Najedzeni Fest. Oczywiście nie mogło nas zabraknąć. Tym razem nieco rozdzieleni odwiedziliśmy interesujące nas miejsca.

Curry Up [https://www.facebook.com/curryupkrk?fref=ts]
Bhel Puri – danie reklamowane jako “best ever sałatka” składało się z prażonego ryżu, czerwonej cebuli, pomidora, kolendry i ostrego sosu. Z wyglądu nie zapowiadało się nic niezwykłego, ale już po pierwszym kęsie wiedziałam, że to jest to. Ostro – słodka w smaku, ale pysznie chrupiąca i orzeźwiająca. Reklama nie kłamała :)
Butter Chicken – kawałki kurczaka w śmietanowo-pomidorowym sosie okazały się być mniej ostre niż się spodziewaliśmy, choć nadal ostre. Miękkie mięso bardzo dobrze komponowało się lekko słodkawym sosem.
Dal Makhani – indyjskie danie z soczewicy, czerwonej fasoli, masła i śmietany. Razem z ryżem kompozycja była interesująca. Wybrałem ją bardziej z ciekawości ale się nie zawiodłem. Nie było ostre więc zjadłem ze smakiem :)

Fatayer – stanowisko zachęciło nas licznymi próbkami do skosztowania, dzięki temu mogliśmy wybrać naszych faworytów. Bardzo nam zasmakował fatayer (drożdżówka wywodząca się z Bliskiego Wschodu) w wersji na ciepło z mięsem i szpinakiem. Idealne danie na porządne śniadanie. Można było spróbować hummus, który był smaczny i wyrazisty, w przeciwieństwie do nijakich past, jakie często można spotkać. Na deser – basbosa, czyli ciasto z kaszy manny i wiórków kokosowych. Nie za słodkie i smaczne. Na pewno wybierzemy się do sklepu stacjonarnego po fatayera, bo zdecydowanie warto :)

Ganesh – serek indyjski w grochowej panierce ze słodkim sosem + plus sos miętowy [ale nie pasował do tego serka – co sam właściciel zasugerował, nie mylił się ;p]. Miłym gestem były kupony na darmowe picie w ich stacjonarnym punkcie.

Ania: W poszukiwaniu idealnego deseru mój wzrok spoczął na jednej z tart na stanowisku Velodrome espressobar. Tarta z mascarpone i musem truskawkowymi podbiła poje serce, podniebienie i pewnie jeszcze kilka układów narządów. Ciasto było delikatne, kruche i słodkie, wprost rozpływało się w ustach. Masa z serka mascarpone nie była mdła, słodziutka, ale nieprzesadnie z wyczuwalną nutą wanilii. Całość dopełniał mus truskawkowy, lekko kwaskowy zbijający słodycz całości, dzięki czemu nie była mdła. Dawno się tak nie zachwyciłam kawałkiem ciasta i ciężko było się nim dzielić ;)

Book me a cookie – sernik czekoladowy – rozpływał się w ustach – co tu dużo mówić [i co najważniejsze nie miał rodzynek!].

Kaze Fusion – okonomiyaki – pierwszy raz jadłem, niestety o ile w smaku było nawet nawet to wydawało mi się bardzo tłuste, czego nie lubię … onigiri – tutaj wiele filozofii nie ma – ot kulka ryżu z wkładką, taka jak powinna być. Takoyaki też niestety nie urzekły mnie swoim smakiem…

O-ren Sushi Bar – zupa kokosowo z kurczakiem [na ostro], akurat mieściła się w stopniu mojej tolerancji na ostre smaki ale była smaczna, kurczak ko ko ko ko zawsze spoko a do tego jeszcze kiełki zastępowały makaron – jak dla mnie świetna zupa. Żałuję, że nie skusiłem się na sushi bo wyglądało też zacnie :)

Lodziarnia Donizetti – Przed wyjściem postanowiliśmy sprawdzić lody. Ania rzuciła się na te o smaku matcha, Michał pozostał wierny czekoladzie, a Marcin do matchy dorzucił orzech. Wszystkie smaki były bardzo dobre i było czuć, że składniki użyte do produkcji lodów były dobrej jakości.

Objazdowo w Mikołowie – Mio Sushi

Ania i Michał objazdowo:

Pewnego dnia postanowiliśmy odwiedzić przyjaciela w Mikołowie. Po wieczornym smakowaniu trunków, następnego dnia trzeba było coś przekąsić na obiad. Kolega polecił Mio Sushi, które akurat było otwarte i na całe szczęście nie serwuje tylko typowego sushi. W swoim menu posiada kilka ciekawych potraw, które postanowiliśmy spróbować.

Mój wybór padł na Pad Prik Chicken na ryżu, czyli tajska potrawka na bazie chilli, cebuli i czosnku z kurczakiem oraz dodatkiem orzechów. Tutaj nadmienię, że jest to potrawa ostra, nawet bardzo. A jeżeli ktoś naprawdę szuka ekstremalnych wrażeń, może poprosić, aby było jeszcze ostrzej. Lubię ostre potrawy, tak więc miałem używanie, ale reszta ekipy nie podzielała mojego entuzjazm i zamówiła coś łagodniejszego. Co do samej potrawy, to była bardzo dobrze przygotowana, ryż również był bardzo dobry. Wszystkie składniki miękkie i soczyste. Kurczak świetnie komponował się w z całością, a cały posiłek był syty. Nadmienię, że całość była posypana ziarnami słonecznika.

Aby obniżyć wszechpanującą ostrość wybrałam kurczaka panko na sałacie ze smażonym ryżem z warzywami. Dodatkowo do dania został dodany słodko-kwaśny sos chilli. Kurczak był świeży, delikatny i chrupiący, dokładnie taki, jakiego się spodziewałam. Trudno było oprzeć się użyciu ostrego sosu, czego mogłam nieco pożałować, ale dzięki dużej porcji świeżych warzyw dało się lekkie pieczenie w ustach szybko ukoić. Na pochwałę zasługuje także pyszny, smażony ryż. Nigdy dotąd nie jadłam tak dobrze doprawionego ryżu. Cudownie komponował się smakowo z kurczakiem. Otrzymana porcja była zdecydowanie syta i (jak to zwykle bywa) dla mnie aż nadto wystarczająca. Poza daniem obiadowym zamówiłam także snickersowy shake z masłem orzechowym, który jest zdecydowanie godny polecenia. Niezbyt słodki, nie mdlący, porcja cukru w sam raz.
Restauracja Mio Sushi stanowi fuzję różnych kuchni azjatyckich i radzi sobie z tym zadaniem wyjątkowo dobrze. Pomimo dzielącej nas od tego pysznego miejsca odległości liczymy, że wkrótce uda nam się powtórzyć tamtą przypadkową wizytę.

Japonia na salony! Imbir i Ryż

Czy są na sali miłośnicy japońskiej kuchni ? Jeśli tak to … czytajcie ;)

Jako naczelny jadacz sushi we wszelakiej postaci postanowiłem się ostatnio wybrać do jednej z nowych restauracji, która podaje wcześniej wymieniony smakołyk. Imbir i Ryż, bo o niej mowa, znajduje się na ulicy Plebiscytowej 22 – lokal znany z tego, że dawniej rezydował tam Mad Mick. Lokal mały o bardzo estetycznym i minimalistycznym designie. Jednak nie o tym ma być tu mowa.

Pora obiadowa zmusiła mnie do zjedzenia czegoś więcej niż samo sushi. Moim pierwszym daniem była zupa – japoński rosół z makaronem udon oraz warzywami i kurczakiem w tempurze. Potrawa okazała się bardzo syta i dzięki niej dowiedziałem się jak trudno jest jeść zawartość zupy pałeczkami [fajtłapa ze mnie i tyle ;)]. Cena zupy to 12 zł – moim zdaniem warta swojej ceny.

Drugim daniem miał być set 4 a w nim:
– 12 x maki z łososiem
– 6 x maki z tuńczykiem
– 6 x hosomaki z ogórkiem
– 8 x uramaki klasyczne [paluszek krabowy, awokado i serek filadelfia]
Ryżu w kawałkach była odpowiednia ilość. Sam ryż zaprawiony tak aby nie dominował nad innymi składnikami. Ryby oraz innych składników w makach nie brakowało – nikt nic nie poskąpił. Jednak ogólnie mówiąc – brakowało mi tu czegoś żeby to sushi mógłbym uznać za wyjątkowe. Za set należy zapłacić 65 zł – wydaje mi się to odpowiednią ceną za jakość jaką dostajemy.

Ogólnie byłem bardzo pozytywnie zaskoczony, że do zamówienia gratis była dołączona przystawka w postaci tamago – japońskiego omletu – którego może było mało ale był bardzo smaczny.

Jak mogę podsumować restaurację ? W Katowicach jest wiele tego typu restauracji jednak powalają one ceną lub jakością sushi. Jeśli jesteście nowi w temacie i/lub nie chcecie za wiele wydać – to miejsce jest skierowane dla Was.

Ja niestety jestem na tyle wybredny, że po dobry kawałek maka wybrałbym się do Londynu ;)