W dniach majówkowych, 2-3 maja, na plac przed Galerią Kazimierz zjechały się Food Trucki z całej Polski na Street Food Polska Festival Festiwal organizowany przez ekipę Street Food Polska. Nie mogło nas tam zabraknąć. Dodatkowym atutem była ładna pogoda :)
Marcin:
Concrete Jungle Meals
Tyle razy podchodziłem już do odwiedzenia Concrete Jungle Meals z Katowic, ale zawsze coś mi wypadało. Tym razem skusiłem się na tzw. pulled pork – marynowaną wieprzowinę poddawaną długiej obróbce termicznej w niskiej temperaturze. Mięso dzięki takiemu sposobowi przyrządzania jest delikatne i miękkie. W wersji z foodtrucka mięso było podane z czerwoną cebulą i sałatą w bułce, jak do burgera. W smaku dość wyraziste i za razem smaczne, jedyny minus taki, że strasznie po bokach wylewał się sos, w którym przyrządzone było mięso. Nie mniej polecam spróbować, bo warto, a cena 15 PLN jest bardzo przystępna :)
The Beef Brothers
Kolejny foodtruck jaki zaciekawił mnie swoją ofertą to The Beef Brothers, który stacjonuje w Raciborzu. Wybór padł na The Blues Burger, czyli wołowina, ser blue lazur, mix sałat, pomidor, pikle, czerwona cebula, rukola, musztarda dijon oraz konfitura borówkowa. Trochę się na niego czekało, ale oblężenie foodtrucka było dość spore, więc nic dziwnego. Mniejsza o czas, burger jakiego dostałem miał dobrą, przypiekaną na maśle bułkę, z której tak na dobrą sprawę do końca spożywania nic mi nie uciekło. Same składniki, jakie znajdowały się w burgerze były świeże i dobre. Jedyne co mi nie bardzo pasowało to konfitura borówkowa, przez którą całość była lekko za słodka na moje klimaty. Burger kosztował mnie 23 PLN i mimo tej słodkości wart był swojej ceny.
—
Michał:
B.B.Kings
Po przybyciu na miejsce i pierwszym obejściu całości została podjęta szybko decyzja – gdzieś trzeba stanąć w kolejce, bo inaczej nic nie zjemy. Mój wybór padł na B.B. Kings. I od tego momentu zaczęła się moja prawie dwugodzinna znajomość z tym stoiskiem. 40 minut czekałem w kolejce, aby złożyć zamówienie, oraz około ponad godzinę czekałem na zamówienie. Ktoś mógłby napisać – strata czasu. Dla mnie jednak ten czas został wynagrodzony. Moim typem był B.B Cheese&Bacon oraz BeefandRoll. Jednak to drugie skończyło się tuż przed moim zamówieniem. Był to wielki smutek, gdyż były to kawałki bekonu zwinięte z mięsem. Ach… wyglądało cudownie. Może następnym razem.
A co do burgera… był cudowny. Grillowany na drewnie, dzięki czemu zyskał na aromacie i smaku, soczysty, a także dobrze wypieczony. Po prostu cud. Wszystkie dodatki [ser, bekon, pomidor, cebula] sprawiały, że chciało się dalej jeść. Sos czosnkowy oraz BBQ podkreślały delikatnie kompozycję, ale nie górowały nad całością. Jedynym mankamentem była bułka, która była trochę za mała i nie obejmowała całości składników, jednak przy wybitnym całokształcie można na to przymknąć oko. Moim zdaniem hit tego festiwalu. Jeżeli kiedyś jeszcze ich spotkam, to na pewno będę czekał, nawet w 3 godzinnej kolejce :)
—
Ania:
Momo-Smak Kuchnia Tybetańska
Widząc truck’a Momo-Smak Kuchnia Tybetańska wiedziałam, że właśnie tam skieruję swe kroki. Mimo sporej kolejki na złożenie zamówienia nie trzeba było aż tak długo czekać, a odbiór następował już po 8 minutach (lub wcześniej, zależnie od wybranego typu pierożków). Dobra organizacja Momo zasługuje na ogromną pochwałę. Mój wybór padł na pierożki na parze z wieprzowiną. Zostały podane w bambusowym pudełku, na modłę azjatycką, co dodało nieco klimatu. Mam nadzieję, że ekipie udało się odzyskać wszystkie pudełka (były do zwrotu) :) Pierożki były smaczne. Ot, po prostu. Bez fajerwerków, ale też bez skrzywienia. Raczej niewielkich rozmiarów, uniemożliwiały najedzenie się jedną porcją (10 sztuk). W warunkach festiwalowych, gdzie chcieliśmy spróbować jak najwięcej dań nie było to złą opcją.
Zapiekanki Tradycyjne
Widząc stanowisko Zapiekanki Tradycyjne nabrałam ogromnej chęci na zapieksy. Mój wybór padł na PEWEX, czyli zapiekankę z boczkiem, kiełbasą wiejską i mortadelą. Dodatkowo do zestawu wzięłam oranżadę. Jednym słowem: rozczarowanie. Zapiekanka była nijaka, niby podgrzana, ale ledwie letnia, a w dodatku składników jak na lekarstwo. Rozumiem powrót do PRLu i tamtejszą stylistykę, ale za 19 zł (bez oranżady 16 zł) spodziewałam się czegoś konketniejszego i proponowany posiłek zdecydowanie nie jest wart tej ceny. Wśród części komentarzy dotyczących tego stanowiska na festiwalu dopatrzyłam się informacji, że normalnie cena za zapiekanki jest niższa i została podwyższona na cele festiwalu. Biznes is biznes, ale bez przesady…
Kocham Naleśniki
Przyszła i pora na deser, więc trafiłam do Kocham Naleśniki, gdzie skusiłam się na naleśnik z kajmakiem i bananem. Poza naleśnikami w słodkiej odsłonie było także kilka pozycji wytrawnych. Byłam pod ogromnym wrażeniem sprawności i organizacji Pani obsługującej. Oczywiście w kolejce trzeba było swoje odstać, ale nie sądzę, żeby dało się przyśpieszyć przygotowanie naleśników. A warto było poczekać. Samo ciasto nie było słodkie, co było dobrym rozwiązaniem przy bardzo słodkim nadzieniu. Dzięki temu nie dało się przesłodzić. Nie oszczędzano też na produktach. Jeżeli najdzie Was ochota na naleśniki, to wiecie, gdzie się udać :)